6 lutego 2015

Prolog

Dla wszystkich
internetowych pisarzy.

     Harry Potter wszedł do dużego pomieszczenia z trójkątnym sklepieniem. Wizengamot nie był mu obcym miejscem, jednak obiecał sobie, że już nigdy tutaj nie trafi. Zwłaszcza jeśli chodziło o jego własne poczynania. Potter miał wiele zaklęć na koncie i nie chciał by stawiono mu jakikolwiek duży zarzut. Zwłaszcza, że nie było wokół niego świadków, którzy mogli zapewnić mu jakiekolwiek usprawiedliwienie. Poczuł na sobie ostre spojrzenie szarych oczu mężczyzny w szkarłatnej szacie. Harry czuł, że już ma go w garści.
     Potterowi minuty dłużyły się niemiłosiernie i czuł nieprzyjemną wilgoć, która powstawała na jego palcach. Nogi drżały ze zdenerwowania i z trudem przemieszczał się przez salę. Chciał żeby to wszystko już się skończyło. Usiadł na twardym krześle. Chwilę później obok niego namnożyli się jacyś mężczyźni. Czy bezpieczeństwo było tutaj aż tak bardzo konieczne? Harry'emu zdawało się, że powietrze, które wcześniej beztrosko mógł złapać właśnie się skończyło. Poczuł jak blednie na twarzy i jak krople potu ześlizgują się po jego karku.
    Wybraniec uniósł spojrzenie znad okrągłych okularów. Jego oczom ukazała się surowa postać, która na głowie nosiła kwadratowo spłaszczoną, czerwoną tiarę. Nakrycie głowy kolorystycznie pasowało do szaty, którą stary czarodziej na sobie miał. Harry zauważył, że wszyscy byli podobnie ubrani. W końcu sędzia wstał i przemówił głębokim basem:
    - Harry Potter - zaczął. - Rzucił zaklęcie niewybaczalne w Lucjusza Malfoy'a, który uniknął procesu miesiąc temu.
    Wszyscy przenieśli spojrzenie na Pottera, który bezradnie otworzył usta. Wargi mu drżały i nic nie było w stanie się z nich wydostać poza cichym jęknięciem.
    - Było to zrobione celowo, gdyż pan Malfoy współuczestniczył z Sami-Wiecie-Kim. Był on największym wrogiem pana Pottera.
    - Nie - Harry nie był pewny, czy wszyscy dosłyszeli jego zaprzeczenie. Wstał pokazując, że ma coś do powiedzenia. - Nie. Lucjusz Malfoy mnie zaatakował!
     - W jaki sposób? - zapytał mężczyzna w komicznym nakryciu głowy marszcząc czoło.
     - Rzucił się na mnie. Z różdżką. - powiedział Potter przypominając sobie wydarzenia z dzisiejszego poranka. Dobrze wiedział, że Lucjusz Malfoy był do tego zdolny. Ale czy toczenie bitw miało jeszcze jakiś sens?
     - Czy jest ktoś kto może to potwierdzić?
Harry najbardziej obawiał się zadanego pytania. Przygryzł nerwowo wargę. Chciał uniknąć odpowiedzi za wszelką cenę ale niestety nie udało mu się to. Ostre spojrzenie czarodzieja zmroziło go.
    - Nie...
Nastała cisza.
    - Mój wyrok brzmi - zaczął. Harry poczuł narastający w nim niepokój. Słowa, które zaraz usłyszy mogą być jego ostatnimi tutaj. Na wolności. - Harry James Potter jest niewinny.
    Rozległy się szepty oglądających. Jednak nikt nie mógł wpłynąć na decyzję sądu. Harry poczuł jak ogarnia go coś rześkiego, przyjemnego. Niemal w podskokach opuścił salę, w której toczyła się rozprawa. I już miał opuścić budynek, gdy wyrósł za nim wysoki blondyn z przenikliwym spojrzeniem metalicznych tęczówek. Harry rozpoznał w nich żal i złość.
    - Policzymy się jeszcze, Potter.



• Witam! •
Chyba nie wyszło źle? Jestem dość
zadowolona, bo prolog polegał głównie
na krótkim przedstawieniu tematyki
opowiadania. Czekam na opinie.
                                                         J.


Obserwatorzy